Jak władze niszczą pieniądze: pierwsze banki centralne5 min. czytania
W poprzedniej części tego mini-cyklu pokazaliśmy Wam, jak rządzący psuli pieniądze w okresie starożytności i średniowiecza. Wraz z końcem „wieków ciemnych” proces ten nie został jednak zakończony. Można wręcz uznać, że wraz z upływem czasu władcy zaczęli mieć coraz więcej narzędzi, które ułatwiały im niszczenie wartości pieniędzy.
Pierwszy bank centralny
Choć przez wieki za emisję waluty odpowiadali pojedynczy władcy, w pewnym momencie historii tę rolę królów i książąt przejęły banki centralne.
Pod koniec XVII w. Szkot William Patterson wpadł na pomysł, by Wielka Brytania założyła swój bank centralny. Jego wizja podzieliła początkowo los wszystkich przełomowych idei — wywołała spore kontrowersje. I to, co ciekawe, na scenie politycznej. Wigowie, jedno ze stronnictw w brytyjskim parlamencie, obawiali się, że instytucja banku centralnego będzie służyć królowi, a nie jego poddanym. Znając przeszłość, mieli słuszne obawy.
Brytyjska monarchia pokazała już wcześniej swoim zamożnym obywatelom, że lepiej jej nie ufać. Także w XVII w. Anglicy zaczęli deponować w państwowej mennicy swoje zasoby złota. Miało to zwiększyć bezpieczeństwo oszczędności. Tyle że w 1640 r. król Karol I skonfiskował całe zdeponowane w skarbcu złoto. Bank centralny mógłby więc służyć władcom z Londynu do podobnych, cynicznych celów.
Powróćmy jednak do obrad dotyczących powstania banku centralnego. Torysi, polityczni przeciwnicy Wigów, obawiali się czegoś zgoła innego. Twierdzili, że bank centralny osłabi władzę króla.
Ostatecznie jednak pomysł Pattersona został zaakceptowany. Szkotowi sprzyjały jednak okoliczności. W tym czasie król i parlament chcieli nałożyć na obywateli nowy podatek dot. przewożenia towarów drogą wodną. Tak zebrane środki miano wydać na działania wojenne. Częścią całej operacji było ostatecznie też założenie wspomnianego banku. Ten utworzono w 1694 r. Co ciekawe — ustawą dotyczącą właśnie opłat od żeglugi (tzw. Tonnage Act).
Warto jednak pochwalić Brytyjczyków, że Bank Anglii był instytucją działającą co najmniej dobrze. Formalnie był spółką akcyjną i niezależną od państwa. W takim stanie pozostał do końca II wojny światowej.
Na jego czele postawiono 26-osobową Radę Dyrektorów, gubernatora i wicegubernatora. Ten pierwszy wywodził się spoza banku, zaś drugi był byłym jego pracownikiem.
W 1717 r. bank ustanowił parytet funta na 7,322385 g złota, który przetrwał do 1931 r.
Eksperymenty Francji
Zdecydowanie gorzej eksperymenty dot. banku centralnego szły po drugiej stronie Kanału La Manche.
Francuzi na swój pierwszy bank centralny czekali do 1716 r. Jego pomysłodawcą był John Law, który także pochodził ze Szkocji. Swoje koncepcje monetarne przedstawił we własnym traktacie o pieniądzu. Na tyle zaciekawiły one dwór w Wersalu, że ten zezwolił mu na zaprojektowanie banku centralnego kraju.
Początkowo bank Lawa działał uczciwie. Emitowane przez niego banknoty miały pokrycie w metalach szlachetnych i podatkach. Niestety po ok. 3 latach Szkot zaczął eksperymentować z pustym dodrukiem. Do tego rząd wprowadził prawo, zgodnie z którym podatki można było płacić tylko papierowymi pieniędzmi. Wszystko to Law okrasił emisją akcji Kompanii Missisipi, spółki, która miała brać udział w procesie kolonizacji Ameryki. Akcje firmy zaczęły być szybko niejako sztucznie pompowane przez bank centralny. Do tego część długów kraju zaczęto zamieniać na wspomniane papiery wartościowe.
We Francji zastosowano więc następujące elementy: bank centralny zaczął masowy dodruk waluty, a do tego założono spółkę, której wycenę zaczęto sztucznie podnosić „pustymi” pieniędzmi. Brzmi znajomo? To oczywiście przepis na ekonomiczną katastrofę.
By oddać skalę działalności Lawa wystarczą liczby: w 1719 r. w obiegu znajdowały się banknoty o wartości miliarda liwrów, z kolei w połowie roku kolejnego już aż 2,1 mld. W tle trwała też bańka spekulacyjna na akcjach kompanii. Co znamienne, akcje także zaczęto w pewnym momencie dodrukowywać. W 1719 r. zrobiono to aż czterokrotnie.
Czy wiesz, że…
Los Francji w tym okresie przypomina historię naszego kraju z końca XVIII w. Bank centralny chciał u nas powołać już Sejm Wielki, ale plan nie zakończył się sukcesem.
W 1794 r. Polacy i Litwini po raz pierwszy poznali też słabość walut fiducjarnych. To w tym roku — w czasie przygotowań do powstania kościuszkowskiego — wyemitowano pierwsze polskie papierowe pieniądze (tzw. bilety kasowe), którymi miano sfinansować wojnę z carską Rosją. Sprawa zakończyła się podobnie jak we Francji parę dekad wcześniej — nasi przodkowie zostali z nic niewartymi kawałkami papieru.
Wszystko to mogło się skończyć tylko w jeden sposób. W 1720 r. bańka pękła, zaś inwestorzy zostali z niewiele wartymi akcjami. Do góry szybko poszybowała także inflacja. Francuzi zrozumieli wtedy w pełni, co oznacza pojęcie pieniądza fiducjarnego, czyli opartego tylko na wierze w niego, a nie na złocie.
Historycy twierdzą, że krach, jaki przeżyła wtedy Francja, był jednym z powodów wybuchu Rewolucji Francuskiej. Dlaczego? Katastrofa związana z emisją waluty banku centralnego i Kompanii Missisipi zniechęciła bowiem elity kraju do eksperymentowania z nowymi trendami ekonomicznymi. Francja nie skorzystała więc z dobrodziejstwa rewolucji ekonomicznej, jaka miała wtedy miejsce.
Niestety można uznać, że pomysł Lawa na „zabawę” z walutą papierową znalazł z czasem wielu naśladowców.