Delegalizacja bitcoina i innych kryptowalut w Chinach3 min. czytania
Chiny nie należą do miejsc na świecie, gdzie kryptowaluty cieszą się poparciem ze strony polityków i urzędników. Dlaczego tak się dzieje? I czy bitcoin i inne kryptowaluty są w Państwie Środka faktycznie zakazane?
- Chiny rywalizują dziś z USA o władzę nad światem.
- Polem do rywalizacji jest m.in. technologia, w tym kryptowaluty i waluty cyfrowe banków centralnych.
- Chiny próbują zakazać używania kryptowalut w transakcjach i kopania bitcoinów, ale w praktyce egzekwowanie takiego prawa jest trudne.
Chiny a kryptowaluty i CBDC
Chiny walczą dziś o władzę nad światem z USA. Niektórzy są zdania, że już prześcignęły atlantyckie mocatwo. Jaki ma to jednak związek z bitcoinem? Już tłumaczymy!
Oba mocarstwa rywalizują ze sobą nie tylko na poziomie politycznym, ale też gospodarczym i technologicznym. I tutaj pojawiają się kryptowaluty, a dokładniej cyfrowe waluty banków centralnych (Central Bank Digital Currency – CBDC).
Zacznijmy od tego, że Chiny to bardzo specyficzne mocarstwo. W swoich granicach stara się mieć wszystko pod kontrolą, zwłaszcza kwestie technologii. Stąd Chińczycy najczęściej korzystają ze “swoich” rozwiązań, dotyczy to zwłaszcza aplikacji płatniczych, wyszukiwarek internetowych itp. To wszystko prowadzi nas do tego, skąd może brać się niechęć do kryptowalut, które są przecież niezależne od rządu, polityków i urzędników. Przede wszystkim zaś są zdecentralizowane.
Przejdźmy teraz do CBDC. Centralne waluty banków centralnych to w praktyce zwykłe waluty, ale w wersji cyfrowej – nie posiadają swojego odbicia w banknotach i monetach. Na tej płaszczyźnie nie różnią się więc od kryptowalut. Różnice pojawiają się na poziomie centralizacji. Nad CBDC pieczę trzymają banki centralne. Właściwie CBDC mogą wręcz wzmocnić ich rolę kosztem banków komercyjnych (w tym modelu ekonomicznym pieniądze w wersji cyfrowej można przechowywać bezpośrednio w banku centralnym z pominięciem banków prywatnych). Z kolei kryptowaluty takie jak bitcoin pozwalają ludziom całkowicie uniezależnić się od banków czy władz. Brzmi wspaniale z perspektywy liberała, ale strasznie, gdy słucha tego np. rząd Chin.
Konkurencja dla cyfrowego juana
Pekin prowadzi zaś obecnie bardzo zaawansowane prace nad cyfrowym juanem, czyli własnym CBDC. Chińska cyfrowa waluta może pomóc Państwu Środka w rywalizacji z USA poprzez powolne wypieranie dolara ze światowych rynków. E-juan może pomóc w unikaniu sankcji gospodarczych, która na wrogie sobie kraje nakładają USA. Może także z powodzeniem wejść na rynki afrykańskie, gdzie istnieje duże zapotrzebowanie na kryptowaluty, a po z powodu niskiego ubankowienia tego regionu świata.
Połączmy więc teraz wszystkie informacje, jakie podaliśmy.
Chiny mogą chcieć uderzać w kryptowaluty z paru powodów. Po pierwsze, bitcoina i altcoinów nie da się kontrolować. Poza tym kryptowaluty mogą być konkurencją dla cyfrowego juana. Stąd też rząd Chin chce wyeliminować je przynajmniej na razie z rynku wewnętrznego.
Jak zniszczyć bitcoina?
Czy jednak bitcoina da się całkowicie zniszczyć i zakazać? Nie. I dlatego Chiny wzięły między zęby bardzo twardy orzech do zgryzienia.
Rząd Chin może co prawda zakazać korzystania z kryptowalut np. w sklepach czy transakcjach online i zabronić kopania bitcoinów. Tyle że w praktyce nie może wyegzekwować zwłaszcza tego pierwszego.
Jak więc widać, Chiny mogą próbować delegalizować kryptowaluty (i robią to), ale próby te mogą zakończyć się fiaskiem. Zaletą zdecentralizowanych technologii jest właśnie ich całkowite uniezależnienie od władz centralnych.