Czy kryptowaluty faktycznie są – jak uważa Christine Lagarde – nic nie warte?4 min. czytania
Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego, po raz kolejny wypowiedziała się na temat kryptowalut. Stwierdziła, że te są bezwartościowe. Czy to jednak prawda?
- Lagarde powiedziała, że kryptowaluty nie mają żadnej wartości.
- Wartość blockchainowych walut bierze się jednak z ich specyfiki ekonomicznej i technologicznej, a także procesu emisji.
Lagarde o kryptowalutach: są nic nie warte
Ostatnio temat kryptowalut powrócił na czołówki portali i gazet. Powód? Oczywiście spadki na rynku oraz upadek stablecoina UST.
Szefowa EBC, Christine Lagarde, udzieliła wywiadu holenderskiej telewizji. Wypowiedziała się w nim na temat cyfrowych walut i ich wartości. W czasie rozmowy padły też słowa, które zirytowały społeczność bitcoina.
– Według mojej bardzo skromnej oceny, kryptowaluty są nic nie warte, nie mają żadnego oparcia ani ukrytego zasobu, który działałby jako kotwica bezpieczeństwa – powiedziała prezes EBC.
Czy jednak ma rację? Czy faktycznie bitcoin jest bezwartościowy i nie da się określić jego wartości?
Kopanie bitcoinów
By zrozumieć, skąd bierze się wartość bitcoina, czyli głównej kryptowaluty rynku, musimy zrozumieć mechanizm jego emisji. Jest on oparty na kopaniu i górnikach.
Jak łatwo się domyślić, górnik w sieci bitcoina to osoba, która zajmuje się procesem kopania (emitowania) nowych jednostek BTC. W praktyce górnikom bliżej jest do księgowych, wykonujących dość żmudną pracę polegającą na dokonywaniu skomplikowanych obliczeń, a nie osób, które możemy spotkać w kopalni węgla. Ich rola polega bowiem na sprawdzaniu tego, czy transakcje w blockchainie bitcoina są prawidłowe. Mówiąc prościej: weryfikują oni, czy ktoś nie stara się wprowadzić do sieci błędnych danych, czyli np. zapłacić dwóm osobom tym samym bitcoinem.
Proces kopania jest więc czymś w rodzaju księgowania transakcji, jakie zapisujemy w blockchainie, który z kolei jest wielką, powszechnie dostępną księgą rozrachunkową.
Górnicy w zamian za wykonaną pracę dostają nagrody. Są nimi opłaty transakcyjne, które są wypłacane w bitcoinie. Górnicy zarabiają więc BTC za każdym razem, gdy poprawnie zweryfikują transakcję w blockchainie. Tak odbywa się też emitowanie nowych coinów. Pieczemy więc dwie pieczenie przy jednym ogniu – dbamy o sieć i jej bezpieczeństwo, a przy okazji generujemy nowe BTC.
Sama weryfikacja transakcji polega na rozwiązywaniu wspomnianych już zagadek matematycznych. Każda transakcja, by mogła być w ogóle wprowadzona do sieci, musi najpierw zostać, jak już wspomnieliśmy, zweryfikowana. W tym procesie stosuje się tzw. dowód pracy (z ang. Proof of Work, w skrócie PoW).
Znalezienie „zwycięskiego” dowodu (czyli odgadnięcie zagadki matematycznej) jest jednak tak trudne, że jedynym sposobem, by tego dokonać jest użycie wyspecjalizowanych komputerów, czyli właśnie koparek.
Skąd się bierze wartość bitcoina?
Mamy więc parę podstawowych elementów, które niejako tworzą fundamenty bitcoina. Są to: górnicy, koparki, blockchain i Proof of Work. To wszystko spaja jeszcze energia elektryczna. Koparki działają bowiem na prąd. Do tego trudność kopania BTC cyklicznie się zmienia, najczęściej rośnie. To powoduje, że wykopanie kolejnych coinów zużywa coraz więcej energii, a co za tym idzie produkcja bitcoinów jest coraz droższa. Górnicy nie będą zaś sprzedawać BTC po niższych kwotach niż te, za które je wyemitowano (taki biznes nie miałby przecież sensu).
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fakt, że nad bitcoinem nikt nie ma władzy. W odróżnieniu do walut fiat, np. euro, nie zarządza nimi żaden bank centralny. Oznacza to, że BTC nie da się nagle dodrukować, a jego podaż jest ograniczona.
Mamy nadzieję, że zaczynacie rozumieć. Mówienie, że bitcoin jest nic nie warty nie jest zasadne choćby z powyższych powodów. Jego podaż jest ograniczona, z kolei ma podstawę swojej wartości nie tylko w wierze społeczności w niego, ale też w koszcie energii elektrycznej, jaka jest konieczna do jego emisji. To splot tych czynników decyduje o wycenie długoterminowej bitcoina.
Najprawdopodobniej pani Lagarde nie rozumie, jak emituje się bitcoiny. Gdyby pojęła ten proces, wiedziałaby, że BTC ma większą wartość niż euro, za którym stoi tylko i wyłącznie wiara jego użytkowników i urzędników zarządzanego przez nią banku centralnego.