Bitcoin – idealna inwestycja na czasy kryzysu? cz. 15 min. czytania
Od paru lat bitcoin (BTC) jest odmieniany przez wszelkie możliwe przypadki. Dla jednych to „złoto XXI wieku”, dla innych – oszustwo, piramida finansowa i wielkie zagrożenie. Jaka jest prawda? W tym artykule obalimy wszelkie mity dotyczące najsłynniejszej cyfrowej waluty świata.
Dziecko kryzysu
By zrozumieć fenomen bitcoina musimy cofnąć się w czasie, do roku 2008. Wtedy rozpoczął się kryzys gospodarczy, który zachwiał zaufaniem do instytucji finansowych na niemal całym świecie. Okazało się, że powiedzenie „pewne jak w banku” nabrało nowego, niestety ironicznego, znaczenia.
Wydarzenia te miały spory wpływ na niejakiego Satoshi’ego Nakamoto. Kim był ów Japończyk? No właśnie, w tym momencie dochodzimy do pierwszej tajemnicy bitcoina. Choć imię i nazwisko „Satoshi Nakamoto” brzmią tak, jakby kreator BTC był pochodzenia azjatyckiego, nie możemy być pewni, czy to prawda. Właściwie nie wiemy o nim nic poza tym, że to on stworzył bitcoina (o tym jednak za chwilę). Nie znamy ani jego pochodzenia, ani płci, ani nawet tego, czy za tym pseudonimem kryje się tylko jedna osoba, czy może cały zespół ekspertów z różnych dziedzin.
Istotniejsze jest jednak to, co Nakamoto stworzył. W 2009 r. zaprojektował pierwszego w historii ludzkości blockchaina. Pojęcie to – które można przetłumaczyć na „sieć „bloków – jest nierozerwalnie związane z bitcoinem. Czym jest więc blockchain? To zdecentralizowana sieć, która jest podstawą BTC. By pojąć rewolucyjność tego projektu, należy wiedzieć, jak działa obecny system finansowy. Dziś za emisję walut odpowiadają banki centralne, nierzadko podporządkowane woli polityków i realizujące politykę rządów. Jak zaś uczy nas historia, pożenione ze sobą te dwie rzeczy – ekonomia i polityka – często dają dość zgniłe owoce, czego dowodem był kryzys z 2008 roku i obecny.
Patologie obecnej polityki monetarnej to jednak nie wszystko. Do tego dochodzi fakt, że obecny system bankowy jest oparty na pośrednikach. Przykładowo, chcąc przesłać 100 zł swojemu dziecku, które obecnie znajduje się za granicą, musimy skorzystać z banku jako tzw. strony trzeciej. Banki „kasują” nas w takich wypadkach za przewalutowanie naszej waluty np. na dolary czy euro. Płacimy też za przelewy walutowe czy nierzadko w ogóle za utrzymanie konta.
Do tego dochodzi zdaniem niektórych najgorsze – kontrola. Jak pokazały np. wydarzenia z Kanady z 2022 r., władze potrafią grozić swoim najbardziej niepokornym obywatelom zamrażaniem kont. Innymi słowy, odcinaniem takich osób od ich własnych oszczędności.
Problemy, jakie rozwiązuje bitcoin
Jak na razie przedstawiliśmy największe problemy obecnego świata finansów. Teraz czas przejść do tego, jak Satoshi Nakamoto postanowił je rozwiązać. Choć – jak wspomnieliśmy – nie wiemy kim dokładnie jest (był? – nie wiadomo, czy nadal żyje, bowiem niedługo po emisji BTC zniknął z sieci), możemy domyślić się niektórych jego cech charakteru. Z pewnością jest osobą bezkompromisową. Zamiast bowiem próbować zmieniać system, stworzył swój własny. Na bazie teorii pieniądza szkoły austriackiej i doświadczeń badaczy z dziedziny kryptografii zaprojektował bitcoina, czyli pierwszą kryptowalutę świata („krypto” od kryptografii).
Jak już wspomnieliśmy, fundamentem bitcoina jest blockchain. Powoduje to, że za kryptowalutą nie stoi jeden emitent. Tak jak za polskiego złotego odpowiada polski bank centralny, tak za bitcoina cała szeroka społeczność górników (z ang. miner) i algorytm. Tak, wiemy, że w tym miejscu robi się ponownie tajemniczo, ale już spieszymy z wyjaśnieniem. Po pierwsze, Satoshi zaprojektował sieć bitcoina w taki sposób, że ostateczna podaż kryptowaluty jest ograniczona. W obiegu nie będzie nigdy więcej BTC niż 21 mln. Nie oznacza to jednak, że na rynku od razu pojawiło się 21 mln bitcoinów. Te są emitowane stale, ale w danym momencie nie może zostać wydane więcej jednostek, niż zakłada to algorytm. Pieczę nad tym sprawują zaś wspomniani już górnicy. Ich rola daleka jest jednak od tej, jaką kojarzymy z przedstawicielami pewnego mającego w naszym kraju długie tradycje zawodu. Bitcoinowi górnicy to bardziej wyspecjalizowani księgowi. Za pomocą koparek, specjalnych urządzeń, podtrzymują blockchaina bitcoina przy życiu. Do tego weryfikują transakcje, które w nim zachodzą. To konieczne, bowiem ich praca chroni całą sieć przed atakami hakerskimi, uniemożliwiając np. fałszowanie transakcji czy kradzieże bitcoinów.
Już z powyższego opisu wyłaniają się nam główne cechy BTC. Mówimy o (krypto)walucie, która nie jest zależna od decyzji politycznych banków centralnych. Do tego jej podaż jest ograniczona; podobnie jak złota z tą różnicą, że nie wiemy, ile złota uda się jeszcze wykopać (znów ci górnicy!). Wspomniany blockchain bitcoina jest do tego siecią informatyczną o wielkiej mocy obliczeniowej, co chroni nasze oszczędności zdeponowane w BTC.
Same przelewy w bitcoinie są też nierzadko tańsze i szybsze, niż ma to miejsce w przypadku banków.
Do tego dochodzi anonimowość. Zakładając adres (odpowiednik rachunku bankowego) w blockchainie nie musimy podawać żadnych danych osobowych. Przesyłanie środków w tej sieci także jest anonimowe. W czasach, w których niemal każdy ruch w internecie jest rejestrowany przez duże firmy technologiczne, jest to niewątpliwie zaletą. Śledzić możemy tylko przesył bitcoinów. Znika więc wymówka adresata przelewu, że nie otrzymał zapłaty – ta jest od razu widoczna w blockchainie.
Powyższy opis brzmi więc jak ziszczenie marzeń osób o wolnorynkowych, a wręcz libertariańskich poglądach. Mamy walutę wolną od rządu, o ograniczonej podaży, do tego taką, która umożliwia nam przechowywanie oszczędności bez pomocy banków.